Robert Małecki „Najgorsze dopiero nadejdzie", Czwarta Strona, Poznań 2016
Śmierć to dopiero początek… Ponura toruńska jesień. Dziennikarz Marek Bener właśnie dowiedział się, że straci pracę. Jednym z jego ostatnich reporterskich zadań jest wyjazd do spalonego domu. Okazuje się, że zginął w nim dawny przyjaciel Benera, który przed laty uwiódł mu narzeczoną. Teraz zrozpaczona kobieta szuka wsparcia u dziennikarza, ale wkrótce znika bez śladu… Bener wie, że musi ją odnaleźć. Niestety, kryminalna gra, w którą zostaje uwikłany nie ma jasnych zasad. Dziennikarz nie przypuszcza nawet, że z pozoru zwykły dzień przerodzi się w walkę o życie. Reporter musi dotrzeć do prawdy, która całkowicie go odmieni.
Tą powieścią w świat polskiego kryminału wchodzi Robert Małecki, który niedługo po premierze debiutu zyskuje uznanie i sympatię czytelników, wiele napisano też pozytywnych recenzji. Ja jednak niczego szczególnego w Najgorsze dopiero nadejdzie nie zauważam, bo autor powiela różne schematy charakterystyczne dla prozy kryminalnej, a gdy powieści z tego gatunku czyta się po kilka miesięcznie, trudno być zachwyconym sztampowością. Nie twierdzę jednak, że debiut Małeckiego jest zły, bo jego książkę czyta się bardzo szybko i lekko, można nawet natrafić na zaskakujące zwroty akcji. Zatem powieść Maleckiego jest niepozbawiona debiutanckich przywar, ale zapowiada ona całkiem obiecującego pisarza.