Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X
Uwaga! Blog nieaktualny. Stare teksty można czytać, jeśli kogoś interesują, ale po nowości zapraszam tu: poppapraniec.blogspot.com

24 sierpnia 2017

Zamknięcie bloga i nowe miejsce w sieci


Kochani czytelnicy!

Od jakiegoś czasu nie sprawia mi już pisanie na tym blogu. Wiem, że to czujecie i skutecznie odstraszyło to wielu z Was od zaglądania na stronę. Dlatego zaczynam w nowym miejscu. Z tego, co słyszałem, jest całkiem spoko. Fajnie byłoby, jeśli Ty też do mnie dołączysz. Gorąco zapraszam i dziękuję wszystkim za te wspaniałe trzy lata na Recenzjach Optymisty. Teraz jestem tu:

poppapraniec.blogspot.com

19 sierpnia 2017

Anegdoty z Peerelem w t(y)le

Zbiór anegdotycznych wspomnień z lat 70., 80., 90. ubiegłego wieku. Wraz z autorką zanurzymy się w świat lokalnych widowisk zakładowych, pojedziemy na tournée po Litwie, Finlandii i Hiszpanii, zajrzymy do Nowego Jorku. Urlop spędzimy z Andrzejem Zauchą, załatwimy motorynkę z pomocą uroku Grzegorza Ciechowskiego, zszyjemy portki młodziuśkiemu Wojciechowi Młynarskiemu, uśmiechniemy się do Yoko Ono, maszerując z Marią Kornatowską pod ramię. Po tym barwnym świecie wspomnień poruszać się będziemy ruchem konika polnego, co rusz ocierając łzy radości, bo dobry humor autorki nie opuszcza ani przez chwilę, choć, wydawałoby się, wspomina czasy trudne i obywatelowi nieprzychylne. Jest tu zatem i „manna, hosanna, różaniec i szaniec, i jazda, i basta, i…”, a nie, nie, „stopu” tu, Państwo, nie doświadczycie.

Kalina Jerzykowska tak świetnie bawi się słowem – co można już zauważyć choćby po tytule jej nowego zbioru anegdot, o wydźwięku zależnym od tego, co o Peerelu sądzimy – że czytanie tych wspomnień sprawia niebywałą przyjemność, zwłaszcza dla osób językiem polskim zachwyconych. Jest nawet jeden rozdział poświęcony żartom słownym. Ale „Łzy koniki polnego” czyta się bardzo dobrze nie tylko z tego względu. Po pierwsze, autorka relacjonuje komiczne wydarzenia z przeszłości językiem barwnym, niepozbawionym neologizmów. Po drugie, każda strona wspomnień ma swój niepowtarzalny klimat, co możliwe jest dzięki ciekawym ilustracjom i wyróżnieniom kolorystycznym tekstu. Szata graficzna to po prostu majstersztyk – choć bardzo widoczny to nieprzesadzony. Po trzecie, sytuacje anegdotyczne przydarzają się też znanym ludziom, a pozycja Jerzykowskiej w ich opisy wręcz obfituje.


Młodsi czytelnicy nie wiedzą (nie zresztą tylko młodsi, bo ja też nie wiedziałem), co to są te „Łzy konika polnego”. „Ale tytuł też nie jest przez autorkę wymyślony, tylko – nomen omen – zaczerpnięty. Z książki Hanny Szymanderskiej «Domowe nalewki». (...) Zalałam, odczekałam, skosztowałam. Podywagowałam sobie, że ta jedna nazwa taka poetycka, a druga [krupnik litewski] raczej przaśna choć smak ten sam”. I choć autorka zachęca do sączenia i kosztowania anegdot jak tę właśnie nalewkę, to przestrzegam, by młodsi czytelnicy raczej degustowali te historie jak smaczne lody. Domyślam się, że emocje takie same, a przy okazji nikt nie będzie łamał przysięgi komunijnej.

Kalina Jerzykowska-Delong – absolwentka polonistyki Uniwersytetu Łódzkiego. Dziennikarka Radia Łódź i „Gazety Wyborczej”. Zwolniona w stanie wojennym z Radia, po kilku latach bezrobocia była kolejno kierownikiem literackim i dyrektorem artystycznym Estrady Łódzkiej. Jest autorką felietonów publikowanych w radiu i gazecie, recenzji, scenariuszy i pojedynczych utworów – piosenek, skeczy, monologów pisanych dla estrady i teatru. Od kilku lat pisze książki dla dzieci, które cieszą się wśród najmłodszych czytelników nieprzerwaną sławą, głównie dzięki niepowtarzalnemu humorowi.

Oceniam: 7/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję

17 sierpnia 2017

W odkrywaniu tego, co ukryte

Dwie jedenastolatki po drodze do domu widzą wózek z dzieckiem. Postanawiają je uratować – skoro ktoś je zostawił bez opieki, to znaczy, że go nie chce. Prawda? Kilka dni później policja znajduje zwłoki niemowlęcia. Po szybkim procesie dziewczynki zostają skazane. Siedem lat później Alice i Ronnie wychodzą z poprawczaka. Mają szansę zacząć życie od nowa. Jednak tajemnica, którą owiana jest dawna zbrodnia, wciąż dręczy ich rodziców, prawników i policjantów. Wszystkich, którzy wtedy nie odważyli się stawić czoła szokującej prawdzie… A kiedy w niepokojących okolicznościach znika kolejne dziecko, podejrzenia natychmiast padają na dawne koleżanki. Sprawę prowadzi młoda pani detektyw, która siedem lat wcześniej znalazła ciało Olivii.

Na pierwszej stronie mojego egzemplarza leży nieżywy robak, które zabiłem, używając właśnie tej książki. To jasny znak dla wszystkich chcących przeczytać „To, co jasne" – jeśli nie oddasz pożyczonej lektury, będziesz kolejny... A teraz na poważnie. Z pewnością znalazłoby się wielu, którzy chcieliby przeczytać ten kryminał, bo jest dobry. Przede wszystkim należy zaznaczyć, że autorka wykreowała naprawdę złożone główne bohaterki. Zarówno Alice, jak i Ronnie są postaciami niejednoznacznymi, bo okazuje się, że im więcej czytelnik dowiaduje się o przeszłości obu już dorosłych dziewczyn, tym bardziej wszystko ulega zmianom. Żadna z nich nie jest w zupełności dobra ani zła, ich zachowania doskonale obrazują zasadę, że nic nie jest w zupełności czarne albo białe. Alice i Ronnie to bohaterki, w których mieszają się różne odcienie szarości i to głównie dlatego tak bardzo wciąga ich historia – czytelnik koniecznie pragnie poznać prawdę z przeszłości, dowiedzieć się, kim dziewczyny są naprawdę. Równie dobrze zostały nakreślone postaci drugoplanowe, czego najlepszym przykładem jest matka Alice. Dlaczego, dowiecie się, jeśli dotrzecie do finału opowieści.

15 sierpnia 2017

Mocno inspirująca prowincja pełna wszystkiego

Na tle mazurskiego krajobrazu rozgrywają się dalsze losy Ludmiły, jej córeczki Zosi i pozostałych członków ich patchworkowej rodziny. We wsi pod Mrągowem pojawia się tajemnicza kobieta. Sąsiedzi zaczynają szeptać o tajemnicach z przeszłości. Ludmiła natomiast dostrzega, że kobieta za każdym razem wygląda inaczej, jakby jej wygląd zmieniał się w zależności od sytuacji. Tymczasem wiadomość z Syberii spada na Ludmiłę jak przysłowiowy grom z jasnego nieba. Czy znajdzie siły, by wrócić do normalnego życia? Przecież tak wielu ludzi ją potrzebuje. W książce spotkamy prawdziwe szeptuchy, które zamieszkują rubieże naszego świata. Mazury, Podlasie czy daleka Syberia – w tych i innych miejscach zawsze żyły tajemnicze kobiety, które swoimi szeptami pomagały innym stawać się lepszymi i szczęśliwszymi.

Sięgając po kolejne części wielotomowej historii o Ludmile Gold i jej prowincji, zawsze mam pewność, że oto czeka na mnie wspaniała podróż w magiczny świat polskiej wsi. Uwielbiam klimat, jaki Katarzyna Enerlich rozsiewa wokół osoby Ludmiły – jest tu naprawdę wiele miejsca na zachwyt najmniejszymi i najprostszymi rzeczami, które podsuwa los. Podmrągowska wieś to miejsce idealne dla wszystkich czułych na piękno natury, wdzięcznych za to, czym nas hojnie obdarza. Ten zachwyt widać niemal w każdej scenie obu „Prowincji pełnych...", a przede wszystkich w licznych przepisach kulinarnych, do przyrządzenia których używa się warzyw, owoców i przypraw obecnych w naszych ogródkach, pobliskim lesie czy na łące. Czekam na wydanie przepiśnika Ludmiły Gold.

6 sierpnia 2017

Gdyby Harry Potter był jak Kate Hallander, nie odniósłby światowego sukcesu

Kate jest typową nastolatką. Mieszka u swojej ciotki w Londynie​ i wiedzie spokojne życie. Pewnego dnia staje na progu tajemniczego sklepu pełnego czarodziejskich przedmiotów, od właścicielki którego otrzymuje Księgę Luster. Dziewczyna rzuca miłosny urok na przystojnego Jonathana, lecz czar skutkuje zupełnie inaczej, niż by tego oczekiwała. Kate trafia do Jaaru, krainy zamieszkanej przez magiczne stworzenia. Fion jest ferem, baśniową istotą. Jego stosunki z ojcem są coraz gorsze, podczas kłótni opuszcza dom, by odnaleźć przypisaną mu czarownicę. Wpada w ręce niebezpiecznej nimfy Erato​ i przez swoją naiwność wprowadza do świata magii wielki zamęt. Tymczasem w Londynie ciotka dowiaduje się, że ze sklepu pani Selene zniknął magiczny kamień o potężnej mocy. Czy uda się go odnaleźć? Jak Kate, początkująca wiedźma, poradzi sobie w świecie Jaaru, mając u boku ekscentryczne fery i wyniosłego jednorożca? I co tak naprawdę skrywa plan nikczemnej Erato? 

Tak dobrze wydanej powieści fantastycznej już dawno nie widziałem. Okładka jest niesamowitym doznaniem estetycznym – bardzo klimatyczna, wyważona i obiecującą czytelnikowi ciekawą książkę. A poprószona brokatem wygląda jeszcze bardziej magicznie, naprawdę ciężko oderwać od niej wzrok. Ale wspaniała szata graficzna to chyba jedyne, co mnie w „Księdze Luster" zachwyciło, bo jeśli chodzi o to, co kryje się w środku, nie można powiedzieć zbyt wiele dobrego. Na pewno jednak powieść się czyta szybko, co jest po części zasługą dużej czcionki, a po części prostego języka, jakim opowiedziano historię Kate i Fiona. Ogólnie jednak jest to pozycja, która pozwoliła mi docenić, jak cudowną umiejętnością jest szybkie czytanie. Nie chciałem bowiem zostawiać tej książki niedoczytanej, do samego finału łudząc się, że a nuż akcja zrobi się ciekawa.

3 sierpnia 2017

Biografia Caspara Lee, czyli o tym jak słynnego youtubera uznałem za postać fikcyjną

Caspar Lee i Emily Riordan Lee „Caspar Lee", Egmont, Warszawa 2017

Ta książka jest o mnie, ale niestety jej nie napisałem. To robota mojej mamy. Uważam nawet, że ta książka jest nielegalna, więc jeśli ją kupiliście, na dobrą sprawę wsparliście działalność przestępczą. No i co wy na to? Myślę, że mama bierze odwet za dzień, w którym przyszedłem na świat, i ponoć chciałem ją wtedy zabić. Na pewno nie daruje sobie tej historii... Z tej książki dowiecie się również, jak wyglądał mój pierwszy dzień w szkole, i dlaczego mam taką wielką głowę. Będzie i o tym, że zawsze cieszyłem się powodzeniem u pań i tak dalej. No wiecie, same ważne rzeczy. W każdym razie, pierwszą wersję tej książki znalazłem w drukarce i, jak zobaczycie, zdementowałem niektóre z bezczelnych kłamstw mamy. No to bawcie się dobrze. Ale pamiętajcie, że prawdziwe są tylko te kawałki, w których wypadłem korzystnie.

Że jestem mocno zacofany w popkulturze, a w szczególności w dziedzinie youtube'owych sław, zdawałem sobie sprawę, choć nie bez zażenowania, bo przecież chociażby powierzchownie powinienem się w tym wszystkim orientować. Pewnego dnia padła propozycja zrecenzowania tejże biografii, którą w całej swej naiwności uznałem za ciekawie się zapowiadającą powieść. Gdzie był rozum, gdy czytałem opis? Nie mam pojęcia, prawdopodobnie miał mnie gdzieś (a może to ja go gdzieś miałem), co zresztą zdarza się nagminnie! I w ten sposób Caspara Lee uznałem za bohatera literackiego. Brawo, Radziu, ty geniuszu! Niemniej jednak cała ta komedia omyłek wyszła mi na dobre, bo poznałem historię bardzo ciekawego człowieka i przeczytałem naprawdę dobrą biografię. Jak to mówią, głupi ma zawsze szczęście.

1 sierpnia 2017

List z przyszłości dot. „Pyłu Ziemi" Rafała Cichowskiego!

Rafał Cichowski „Pył Ziemi”, SQN, Kraków 2017

W tajemniczych okolicznościach trafił do mnie ostatnio list, którego nadawcami są Ludzie z Przyszłości. I nie jest to bynajmniej żart! A ów list dotyczył książki Rafała Cichowskiego pt. „Pył Ziemi". Co zostało napisane dla wiadomości publicznej, przedstawiam poniżej. Całą resztę zachowam dla siebie... Tymczasem przypomnę opis interesującej nas wszystkich powieści: W XXIV wieku Ziemia umiera. W przestrzeń kosmiczną zostaje wystrzelony Yggdrasil, statek pokoleniowy, który ma zapewnić przetrwanie gatunkowi ludzkiemu. Ponad siedemset lat później para nieśmiertelnych istot, technologicznie pod​rasowanych Ziemian, wraca na błękitną planetę. Od powodzenia ich misji zależy ocalenie statku i wszystkich osób znajdujących się na pokładzie. Muszą odnaleźć tajemniczą Bibliotekę Snów, w której zapisano ogół wspomnień ludzkości. Czy misja Lilo i Reza powiedzie się?