Autor: Dave Cousins
Tytuł: 15 dni bez głowy
Wydawca: YA!
Laurence Roach nie marzy o wygraniu meczu futbolowego czy o nowej deskorolce. Ma piętnaście lat i jego jedynym marzeniem jest, by przetrwać każdy kolejny dzień. Nie jest to wcale proste – jego mama jest uzależniona od alkoholu, a sześcioletni braciszek raz po raz wciela się w Scooby’ego – psiego bohatera z kreskówki. Mimo wszystkich przeciwności losu Laurence podejmuje heroiczną walkę, by utrzymać rodzinę razem i przywrócić ich wspólnemu życiu normalny bieg. Wykonanie tego planu nie jest jednak proste i sprowadzi na dwóch braci niejedną ryzykowną przygodę…
Jestem zachwycony wydaniem graficznym Piętnastu dni bez głowy. Ciepłe kolory, wymieszane ze sobą dają jasną, widoczną z daleka okładkę. Tajemnicza postać ukryta gdzieś we wnętrzu budki telefonicznej, to obiekt, który również mnie zaintrygował. Ale nie sama grafika przyciąga nasz wzrok. Rzeczą intrygującą, na którą odpowiedź musiałem poznać jest tytuł. Z tej decyzji jest, jak najbardziej usatysfakcjonowany. Cóż takiego może kryć tak ciekawy i tajemniczy tytuł? Zachęcam Was do zapoznania się z lekturą, abyście mogli poznać odpowiedź na to pytanie.
Dave Cousins jest wspaniałym autorem, który posługuje się równie wspaniałym językiem. Swoje myśli przelewa na papier mieszając humor z rozpaczą. Jego opisy są idealnej proporcji - nie za długie, nie za krótkie, a mimo to są dokładne. Poza tym, cała historia opowiedziana jest w sposób wciągający i łatwy w odbiorze. Znam niewielu pisarzy, którzy potrafią w jednym zdaniu zawrzeć więcej emocji, niż ich koledzy. Dave Cousins do takich właśnie autorów należy.
Papierowi bohaterowie pojawiający się na przewracających się w błyskawicznym tempie stronach, są bardzo realistyczni. Ich zachowanie, dziwactwa i problemy, sprawiają, że stają się nam bliżsi, a co za tym idzie, darzymy ich sympatią. Najbardziej z wszystkich polubiłem Jaya. Małego, rezolutnego chłopaka, który zafascynowany jest Scoobym Doo. Ciut słabszą sympatią obdarzyłem Laurence'a i jego koleżankę Mine. Podczas całej historii niewiele trafiło się postaci, których nie dało się lubić, a że lubię poznawać ciekawych bohaterów, osobiście zaliczam to jako plus.
Cousins podziwiany jest przeze mnie za odwagę. Nie bał się poruszyć problemów biedy i uzależnienia. Zgrabnie opisał te dwa problemy, z jakimi boryka się ogromna liczba młodych ludzi. Sposób w jaki Laurence radzi sobie z przeciwnościami losu, nie jest ani odpychający, ani nużący. W swojej powieści Dave apeluje do czytelników, aby rozejrzeli się dookoła. Czy w ich środowisku na pewno nie ma mają miejsca takie sytuacje?
Na stronach tej karty humor przeplata się z innymi, całkiem skrajnymi uczuciami. Spotykamy się z braterską miłością, chociażby gdyby Jay myje się w lodowatej wodzie, tylko dlatego, by Laurence nie płakał. W tym momencie po prostu się wzruszyłem. Czułem się dziwnie, ale jednocześnie bardzo przyjemnie, gdy zestawienie kilku słów sprawiało we mnie wzruszenie i to ciepłe uczucie w środku - zwane radością.
Nie mogę zrobić nic innego, jak polecić 15 dni bez głowy. Jeżeli pragniecie spędzić czas w sposób przyjemny, nie mogliście trafić lepiej. Obiecuję, że każdemu, naprawdę każdemu, lektura tej powieści przypadnie do gustu. Szczególnie polecam młodzieży, która bez trudu wczuje się w opisywane zdarzenia. Myślę, że nie macie się już po co dłużej zastanawiać nad prezentem mikołajkowym.
Jestem zachwycony wydaniem graficznym Piętnastu dni bez głowy. Ciepłe kolory, wymieszane ze sobą dają jasną, widoczną z daleka okładkę. Tajemnicza postać ukryta gdzieś we wnętrzu budki telefonicznej, to obiekt, który również mnie zaintrygował. Ale nie sama grafika przyciąga nasz wzrok. Rzeczą intrygującą, na którą odpowiedź musiałem poznać jest tytuł. Z tej decyzji jest, jak najbardziej usatysfakcjonowany. Cóż takiego może kryć tak ciekawy i tajemniczy tytuł? Zachęcam Was do zapoznania się z lekturą, abyście mogli poznać odpowiedź na to pytanie.
Dave Cousins jest wspaniałym autorem, który posługuje się równie wspaniałym językiem. Swoje myśli przelewa na papier mieszając humor z rozpaczą. Jego opisy są idealnej proporcji - nie za długie, nie za krótkie, a mimo to są dokładne. Poza tym, cała historia opowiedziana jest w sposób wciągający i łatwy w odbiorze. Znam niewielu pisarzy, którzy potrafią w jednym zdaniu zawrzeć więcej emocji, niż ich koledzy. Dave Cousins do takich właśnie autorów należy.
Papierowi bohaterowie pojawiający się na przewracających się w błyskawicznym tempie stronach, są bardzo realistyczni. Ich zachowanie, dziwactwa i problemy, sprawiają, że stają się nam bliżsi, a co za tym idzie, darzymy ich sympatią. Najbardziej z wszystkich polubiłem Jaya. Małego, rezolutnego chłopaka, który zafascynowany jest Scoobym Doo. Ciut słabszą sympatią obdarzyłem Laurence'a i jego koleżankę Mine. Podczas całej historii niewiele trafiło się postaci, których nie dało się lubić, a że lubię poznawać ciekawych bohaterów, osobiście zaliczam to jako plus.
Cousins podziwiany jest przeze mnie za odwagę. Nie bał się poruszyć problemów biedy i uzależnienia. Zgrabnie opisał te dwa problemy, z jakimi boryka się ogromna liczba młodych ludzi. Sposób w jaki Laurence radzi sobie z przeciwnościami losu, nie jest ani odpychający, ani nużący. W swojej powieści Dave apeluje do czytelników, aby rozejrzeli się dookoła. Czy w ich środowisku na pewno nie ma mają miejsca takie sytuacje?
Na stronach tej karty humor przeplata się z innymi, całkiem skrajnymi uczuciami. Spotykamy się z braterską miłością, chociażby gdyby Jay myje się w lodowatej wodzie, tylko dlatego, by Laurence nie płakał. W tym momencie po prostu się wzruszyłem. Czułem się dziwnie, ale jednocześnie bardzo przyjemnie, gdy zestawienie kilku słów sprawiało we mnie wzruszenie i to ciepłe uczucie w środku - zwane radością.
Nie mogę zrobić nic innego, jak polecić 15 dni bez głowy. Jeżeli pragniecie spędzić czas w sposób przyjemny, nie mogliście trafić lepiej. Obiecuję, że każdemu, naprawdę każdemu, lektura tej powieści przypadnie do gustu. Szczególnie polecam młodzieży, która bez trudu wczuje się w opisywane zdarzenia. Myślę, że nie macie się już po co dłużej zastanawiać nad prezentem mikołajkowym.
Książkę udostępniło mi Wydawnictwo YA! Dziękuję!
Książka ciągle jeszcze przede mną, ale bardzo chcę ją poznać.
OdpowiedzUsuńChociaż do młodzieży niezbyt się już zaliczam, to sądzę, że miło spędziłabym czas przy tej lekturze;)
OdpowiedzUsuńAleż to książka idealna na święta :D
OdpowiedzUsuńChodzi za mną ten tytuł i chodzi... Kiedyś pewnie dam się mu złapać ^^
OdpowiedzUsuńSam tytuł mnie zaciekawił i nieco rozbawił. Pomyślę nad lekturą tej książki.
OdpowiedzUsuńPo Twojej recenzji myślę, że to książka idealna na czas świąteczny, pełen zamieszania i pośpiechu. I chociaż dostałam już mikołajkowe prezenty, a nawet sama sobie kupiłam mały za ciężka pracę, to myślę, że i tę ksiazkę sprawię sobie na Gwiazdkę :P A co tam! Święta są raz w roku!
OdpowiedzUsuńBrzmi naprawdę przyjemnie. Chyba dołączę ją do gwiazdkowej listy prezentów :)
OdpowiedzUsuńTej książki jeszcze nie czytałam, ale "Czekając na Gonza" Cousinsa bardzo mi się podobało, więc czemu nie:) Teraz zabieram się za Wnuczkę do orzechów Musierowicz, którą przyniósł kochany Mikołaj!
OdpowiedzUsuńAle ja Ci zazdroszczę takiego fajnego prezentu! Co prawda "15 dni bez głowy" jest wspaniałą książką, ale Musierowicz to klasa sama w sobie. :)
UsuńCiekawy tytuł ;) i znów zachęciłeś mnie bohaterami, na nich zawsze zwracam należytą uwagę
OdpowiedzUsuńTytuł jak najbardziej intryguje i z chęcią poznam tą książkę, chociażby ze względu na bohaterów ^^
OdpowiedzUsuńTen tytuł intryguje mnie od dłuższego czasu :)
OdpowiedzUsuńKsiążki nie znam, więc się nie wypowiem, ale tak dygresyjnie (wybacz!) ci napiszę: tytuł skojarzył mi się z artykułem o kogucie, który żył bez głowy, dawno temu go czytałam, ale tak mnie to wszystko rozbawiło, że nawet przepisałam fragmenty do dziennika. I teraz go wygrzebałam, żeby i tobie tu pokazać: "Naprawdę nie wiem, dlaczego Mike żył bez głowy. Może to było przeznaczenie, może ten kogut miał taką wolę życia albo był po prostu tak głupim zwierzakiem, że nawet nie zauważył braku głowy. To jedna z wielu tajemnic życia". ;)
OdpowiedzUsuńDużo uśmiechu życzę w ten mikołajkowy wieczór! :)
Jaka piękna okładka! I właśnie zaczepny tytuł, może się skuszę :D
OdpowiedzUsuńWczoraj szalałam po Targach Dobrych Książek we Wro razem z koleżanką, która tam poleciła mi "15 dni bez głowy" oraz "Czekając na Gonza". Jutro znowu tam będę wraz z zastrzykiem gotówki, więc może kupię jedną z nich, skoro tak dobrze się prezentuje...
OdpowiedzUsuńKupuj, nie pożałujesz! Też jestem ciekawy "Czekając na Gonza", bo debiut sprawił, że autor stoi wysoko w randze ulubionych pisarzy :)
UsuńTyle że muszę rozsądnie kupować, dlatego nadal się zastanawiam. Tym razem są pieniądze, ale za to zaczynam składować książki na podłodze z braku miejsca na biurku i regale, co nie wróży nic dobrego :/
UsuńNa pewno znajdzie się coś, co będzie chciała sprzedać, a wtedy miejsce zrobi się samo. Zawsze zostaje Ci parapet, który jest idealnym miejscem na składowanie swoich ulubionych książek :)
UsuńNo i nie kupiłam żadnej książki Cousinsa - przegrała z innymi dość znacząco :3
UsuńCzytałam już jedną recenzję tej książki i bardzo mnie zachęciła, tym bardziej teraz nie mogę przejść obok niej obojętnie :D Przeczytam z pewnością, bo takie książki warto znać :D Postać już jest mi bliska, a to ze względu na to, że moi młodsi bracia też na zmianę "przemieniają" się w Scoobiego :D
OdpowiedzUsuń