Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X
Uwaga! Blog nieaktualny. Stare teksty można czytać, jeśli kogoś interesują, ale po nowości zapraszam tu: poppapraniec.blogspot.com

19 listopada 2015

Ostatnia wola brzmi...

Szwechłowicz Joanna, "Ostatnia wola", Warszawa 2015

Pasjonujący kryminał retro w duchu mistrzyni gatunku, Agathy Christie. Gromadka dalekich krewnych odciętych od świata, połączonych wzajemną podejrzliwością i zbrodnią. Dla smakoszy klasyki w nowej, wybornej odsłonie. 30 grudnia 1938 roku krewni baronowej Wirydianny Korzyckiej, zwabieni przez nią podstępem, stawiają się karnie w pałacu, prawie w komplecie. W liście poinformowała ich, że w sylwestra zamierza rozstać się z życiem. Na własnych warunkach. O "Ostatniej woli" głośno było niedawno temu i dobrze. Takich autorów promować trzeba cały czas i na wszelkie możliwe sposoby!

Joanna Szwechłowicz jest dla mnie niebywałym odkryciem w wydawniczym świecie. Sięgając po jej najnowszą powieść spodziewałem się intrygującego kryminału retro, trochę sztucznej podróbki Christie. Dlaczego? Sam nie wiem. Wstyd mi jednak za moje pierwsze myśli związane z tym kryminałem. Wystarczyło przewrócić kilka pierwszych stron, by przekonać się, że Szwechłowicz nie jest byle jaką pisarzyną. Czytelnik od samego początku historii ma świadomość obcowania z bystrą i świetnie władającą ironią autorką. "Ostatnia wola" jest kryminałem retro pisanym na poziomie dzieł Agaty Christie.

Największym atutem prozy Szwechłowicz jest język jakim opowiedziano kryminalną historię. Ironiczne uwagi, sarkastyczne dialogi i uszczypliwe myśli, które powinny wywołać w czytelniku negatywne odczucia, wzbudzają w nim całkiem inne emocje. Ośmieliłbym się nawet nazwać narratora tej opowieści "narratorem jędzowatym". Ten właśnie narrator w sposób prostolinijny przedstawia czytelnikowi ówczesne realia i nie wiem, jak autorka to sprawiła, ale bardzo spodobała mi się ta narracja. Ba! Sam zapragnąłem języka tak ciętego, jakim szczyci się "narrator jędzowaty". Jeżeli szukacie kryminału retro z ciekawym spojrzeniem na świat, koniecznie musicie zapoznać się z najnowszym kryminałem tej pisarki. 

17 listopada 2015

Rykoszetem w bliskich

Marek Stelar, "Rykoszet", Videograf, Chorzów 2014

Upalne lato 2010 roku. W krótkim czasie ginie urzędniczka Starostwa Powiatowego w Wołogardzie oraz znany szczeciński grafik i malarz. Zbrodnie łączy dość niezwykły sposób ich dokonania, a także osoba starosty wołogardzkiego. Motyw zazdrości, a może jednak zemsta lokalnego biznesmena, któremu urzędnicy pomieszali szyki? Sytuacja komplikuje się, kiedy w identyczny sposób ginie ogarnięty manią zbieractwa stary człowiek. Dzieło szaleńca? Upadają kolejne hipotezy, rak świadków i śladów sprawy, prócz kilku przypadkowych i niewyraźnych ujęć z kamer miejskiego monitoringu. Komisarz Robert Krugły z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie i prokurator Mateusz Michalczyk muszą się spieszyć, zanim miasto ogarnie panika.

Po "Rykoszet" sięgnąłem dlatego, że opis skutecznie zbudził moją ciekawość, a prosta szata graficzna wręcz mnie zahipnotyzowała. Z początku nie mogłem uwierzyć, że to dzieło debiutanta, nadal z resztą ciężko mi w to uwierzyć, a wszystko dlatego, że ta powieść kryminalna to dzieło dopracowane najmniejszych szczegółach ze świetnie poprowadzoną fabułą i intrygującym wątkiem kryminalnym, choć nie tak dobrym, jak wątek obyczajowy dotyczący Tadeusza Rudzkiego. "Rykoszet" nie jest jakimś mocno zagmatwanym kryminałem, wytypowanie mordercy wraz z akcją i według zamierzeń autora staje się rzeczą banalną, ale najważniejszy jest portret psychologiczny sprawcy. Marek Stelar zaskakuje czytelników talentem, o który rzadko kiedy podejrzewa się debiutanta.

15 listopada 2015

Pasjonujące przygody Blomkvista

Lindgren Astrid, "Przygody detektywa Blomkvista", Nasza Księgarnia, Warszawa 2015 r

Największym problemem Kallego Blomkvista jest to, że mieszkańcy Lillköping są wyjątkowo uczciwymi ludźmi. Trzynastolatek marzy, by zostać znakomitym detektywem. Trudno jednak tego dokonać, gdy mimo najszczerszych chęci nie można wpaść na trop żadnej zbrodni. Szczęście jednak uśmiechnie się do Kallego – zupełnie niespodziewanie w okolicy pojawi się ktoś bardzo podejrzany... 

Astrid Lindgren jest słusznie docenianą autorką na całym świecie. Jej "Dzieci z Bullerbyn", czy "Bracia Lwie Serce" to obowiązkowe lektury każdego młodego czytelnika. Nic więc dziwnego, że przy dorobku kilkudziesięciu książek stała się najbardziej rozpoznawalną pisarką książek dla dzieci. Jej proza jest doceniana za wyjątkowy humor i optymizm, a także namiastkę prawdziwego życia, która dzięki autorce staje się czymś niemal magicznym. Lektura powieści Lindgren to również gwarancja ciekawie poprowadzonej akcji i przemyślanej fabuły. Nie inaczej jest "Przygodach detektywa Blomkvista" - zbiorowym wydaniu trzech książek, które pozwolę sobie nazywać jedną pozycją.

12 listopada 2015

Pan Samochodzik powraca!

Nienacki Z, "Pan Samochodzik i Kapitan Nemo", "Pan Samochodzik i Fantomas", "Pan Samochodzik i Winnetou", Siedmioróg, Wrocław 2014r.

Pan Samochodzik to najbardziej rozpoznawalna postać w świecie powieści detektywistycznych. Który z pasjonatów podobny historii chociaż raz trzymał w rękach powieści Nienackiego? Każdy! Postać pana Tomasza zachwyca pokolenia czytelników, a czytelnicy są tak zafascynowani jego przygodami, że sięgają po powieści Nienackiego kilkakrotnie. Dzisiaj prezentuję Wam wydanie od Siedmioroga - najlepsze wydanie graficzne, zaraz po wydaniach Warmii.

"Pan Samochodzik i Kapitan Nemo" to historia o poszukiwaniu skradzionych przez hitlerowców skarbów z okresu II wojny światowej. Wbrew powszechnym przypuszczeniem, zrabowane dzieła sztuki nigdy nie przekroczyły granic Polski... W "Panu Samochodziku i Fantomasie" mamy przyjemność obserwować poczynania pana Tomasza, próbującego ustalić w jaki sposób z pilnie strzeżonych francuskich galerii niespostrzeżenie znikają bezcenne dzieła sztuki. Złodziej, nazywający siebie Fantomasem jest postacią bardzo intrygującą. Z kolei ostatnia z wymienionych książek opowiada o przeżyciach Pana Samochodzika na łonie natury. Wakacje nad jeziorem Zmierzchun zmieniają się w niezapomniane chwile. 

8 listopada 2015

Mężczyźni bez kobiet?

Murakami Haruki, "Mężczyźni bez kobiet", Muza, Warszawa 2015 r.

Zbiór sześciu opowiadań najpopularniejszego japońskiego pisarza, które łączy jeden temat: emocjonalnej izolacji. Bohaterami wszystkich utworów są mężczyźni, którzy żyją bez partnerek albo takowe potracili. Wśród nich znajdziemy „Drive My Car” o owdowiałym aktorze w średnim wieku, który podróżuje samochodem prowadzonym przez młodą kobietę. Inne nosi tytuł „Szeherezada” i opowiada o mężczyźnie przetrzymywanym w pewnym domu. Dwa razy w tygodniu odwiedza go tam kobieta wynajęta po to, aby przynieść mu jedzenie i inne sprawunki, a także zaspokoić jego potrzeby seksualne. Po każdym zbliżeniu kobieta, niczym współczesna Szeherezada, opowiada mężczyźnie historie. Zawsze jednak, w kluczowym momencie, przerywa opowieść, pozostawiając ją nieukończoną aż do następnej wizyty. 

Murakami prezentuje czytelnikowi siedem opowiadań, w których stykamy się z mężczyznami bez kobiet. Są to bohaterowie różnie reagujący na ten niedobór bliskiego życia, a nam przypada w udziale towarzyszenie ich zmaganiom. "Mężczyźni bez kobiet" to moje pierwsze spotkanie z twórczością japońskiego autora i zapewne nie jest ostatnim. Każde z opowiadań poruszało mnie swoją niebanalnością i wielkością zawartą w zwięzłości opowiadania Temu pisarzowi nie potrzeba wielu słów, by przekazać czytelnikowi swoje uczucia, przemyślenia. Jedyne co raziło mnie w tych opowiadaniach to niesmaczne zbliżenia scen erotycznych. Dokładność opisywania tych intymnych momentów przekraczała granice dobrego smaku. Nic ponadto wytknąć Murakamiemu jako wadę nie mogę. Jego zbiór opowiadań jest niemal idealny.

2 listopada 2015

Ściema!

Bojarski P., "Ściema", Media Rodzina, Poznań 2015 r.

Dziennikarz na tropie mrocznej zagadki z przeszłości. Kto zabił studenta na przystanku tramwajowym? Choć o morderstwo podejrzewano byłych funkcjonariuszy ZOMO, proces sądowy nie udowodnił ich winy. 28 lat później do sprawy wraca Patryk Chromy, młody dziennikarz śledczy. Będąc coraz bliżej rozwiązania mrocznej zagadki z przeszłości, spostrzega, że ktoś go śledzi. Zanim Chromy zrozumie, co stało się w stanie wojennym, odkryje jeszcze inną ponurą historię. Ile jest gotów poświęcić, by ją opisać? „Ściema” to trzymająca w napięciu powieść sensacyjna pełna nawiązań do nieodległej jeszcze rzeczywistości stanu wojennego w Polsce. 

Pierwsze co rzuca się w oczy trzymając tę powieść - zwięzłość przekładająca się na niewielką ilość stron. W "Ściemie" autor nie poświęca zbytniej uwagi pobocznym wątkom (dziewczyna Chromego powinna poczuć się urażona), a bardzo dokładnie traktuje o sprawie, którą się zajmuje. Lubimy czytać grube tomiszcza zawierające wątków od groma, jednak odskocznia od morza grubasów w postaci książki Piotra Bojarskiego jest jak najbardziej wskazana. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że to jednowątkowa opowieść, ale musiałbym jednocześnie stwierdzić, że to opowiadanie. Jak widzicie - "Ściema" nim nie jest. Nie czepiam się już dłużej skąpej ilości wątków i staram się wymalować Wam plusy zwięźle opowiedzianej historii. Przede wszystkim powieść czyta się szybko. Po drugie przez całą lekturę jesteśmy doskonale ogarnięci w panującej sytuacji. Po trzecie - bardzo szybko zaprzyjaźniamy się z Chromym, co Bojarski, drań nad draniami, zgrabnie wykorzystuje.