Krystal Sutherland „Chemia naszych serc”, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2016, tłum. Donata Olejnik
Henry Page jeszcze nigdy nie był zakochany. Jest zbyt zajęty. Kończy szkołę średnią i jego energię pochłania zdobycie indeksu przyzwoitej uczelni. A poza tym wreszcie otrzymał stanowisko redaktora naczelnego szkolnej gazety! Nieliczne wolne chwile spędza z przyjaciółmi bądź przy grach komputerowych. I wtedy poznaje Grace Town – nową uczennicę, która nosi za duże męskie ubrania, podpiera się laską i skrywa pewną dramatyczną tajemnicę…
Tak dobrej powieści dla młodzieży nie czytałem już bardzo dawno, a przecież nie stronię od tego gatunku. Nie kryję, że naprawdę trudno powiedzieć mi cokolwiek, co miałoby sens, na temat „Chemii naszych serc” w chwilę po skończeniu lektury; jestem nią oczarowany do tego stopnia, że mogę wydawać wyłącznie westchnienia podziwu. Zanim przejdę do recenzji, chciałbym Was poprosić o to, żebyście wrócili wspomnieniami do swojej pierwszej miłości. Całe godziny spędzone na gadaniu o niczym, odkrywanie siebie nawzajem, szalone przygody i to wspaniałe uczucie lekkości. To bardzo miłe wspomnienia i nie potrafią ich przyćmić nawet wspomnienie rozstania i związanego z nim rozczarowania. Słodko-gorzka jest historia Waszej pierwszej miłości, prawda? Ale możecie przeżyć ją jeszcze raz! Wystarczy sięgnąć po literacki debiut Krystal Sutherland i dać się porwać wspomnieniom.
Autorka podchodzi do sprawy miłości w nieco odmienny sposób, niż większość twórców kierujących swoją twórczość do młodzieży. Nie chciałbym powiedzieć zbyt wiele, żeby nie zepsuć przyjemności płynącej z lektury, ale mogę na pewno zdradzić, że Krystal Sutherland zrywa ze schematami i próbuje przekonać czytelnika do tego, by spojrzał na pewne sprawy w sposób odmienny, niż miało to miejsce dotychczas. Niektórym takie podejście może się spodobać, innych będzie uwierało swoją prostotą, bo prawda jest taka, że czasami lubimy oszukiwać samych siebie. Ale nie powiem nic więcej, koniecznie przeczytajcie „Chemię naszych serc” i dowiedzcie się, o co chodzi.
„Ludzie wydają się idealni, kiedy zostaje po nich tylko wspomnienie”.
Krystal Sutherland |
Autorka, choć to dopiero debiutantka, może się poszczycić wyjątkowo dobrze wypracowanym warsztatem. Udaje jej się nakreślić bohaterów tak realistycznych i bliskich czytelnikowi, że można by posądzać ją o opisywanie prawdziwych osób. Prawda jest jednak taka, że obie postaci w stu procentach są owocem jej wyobraźni. To pozwala stwierdzić, że młoda pisarka jest mistrzynią obserwacji innych ludzi i dzięki temu potrafi nakreślić wyrazistych i realistycznych bohaterów. W przypadku jej powieści nawet postaci drugoplanowe nie są papierowe. Zgłębiając się w lekturę, czujemy się jak ich dobrzy przyjaciele, z którymi dzielą się swoimi wszystkimi problemami i radościami. Czytając „Chemię naszych serc”, nieraz będziecie pękać ze śmiechu, obiecuję wam też, że uronicie łzę, sfrustruje was nieporadność bohaterów i będziecie rozczuleni ich szczerością. Historia Henry'ego Page'a oraz Grace Town na pewno Was wzruszy, ale nie zapominajcie, że Krystal Sutherland pisze historię, której nie powstydziłoby się życie – nie zawsze jest tak kolorowo.
Co również działa na atrakcyjność „Chemii naszych serc” to atmosfera, jaka towarzyszy całej lekturze. Ta powieść wręcz kipi nastoletnią beztroską, szalonymi przygodami i wszystkim, co kojarzy nam się z młodością. Czytając tę powieść, można nawet dojść do wniosku, że nasze życie jest dość nudne. Dla jednych będzie to kopniak do podjęcia nowych działań, dla innych smutna refleksja, którą jednak nazbyt się nie przejmą, bo opisywane wydarzenia nie są tylko namiastką nastoletniego szaleństwa. Odbiorca szybko wpada w wir zdarzeń, a książka pochłania go bez reszty. Nie myślcie, że będziecie mogli odłożyć ją choćby na chwilę, bowiem jest to tak wciągający pożeracz czasu, że połyka się go na raz. Innej możliwości nie ma. Literacki debiut tej pisarki to także możliwość do „podładowania akumulatorów” dlatego, że historia ta to porządna dawka pozytywnej energii, która potrafi ukoić i wprowadzić w stan błogiego spokoju.
Co tu dużo mówić, „Chemia naszych serc” to po prostu świetna powieść, która potrafi wciągnąć bez reszty każdego, kto po nią sięgnie. Rozbawi, zasmuci i zmusi do refleksji. Ale przede wszystkim pozostawi po sobie pozytywne wspomnienia. Sami też z radością wrócimy do naszych przeżyć związanych z pierwszą miłością. Ta książka jest tak prawdziwa, że ma się wrażenie uczestniczenia w rzeczywistych wydarzeniach. Mógłbym wciąż wymieniać i wymieniać kolejne zalety powieści, ale zrobiła na mnie tak ogromne wrażenie, że bardzo trudno zebrać wszystkie myśli w jakąś logiczną całość. Więc odchodzę od komputera i idę sobie usiąść w jakimś kącie, żeby móc bez końca wydawać westchnienia zachwytu. A Was obliguję do przeczytania „Chemii naszych serc” – jest tak wspaniała, że naprawdę zachwyci każdego.
Oceniam: 10/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję
W podziękowaniach autorka wspomina, że „rdzeń niniejszej powieści pochodzi z artykułu, który ukazał się 11 lipca 2014 r. na łamach «Nerve», pt. «Twój umysł a koniec związku» autorstwa Drake'a Baera". Co ciekawszym linkuję TEN tekst. Na wrzesień bieżącego roku planowana jest premiera drugiej powieści Sutherland, pt. „A Semi-Definitive List of Worst Nightmares". A poniżej piosenka, która nieraz przewija się przez książkę. Poczujcie ten klimat. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za przeczytanie tego tekstu. Mam nadzieję, że pozostawisz po sobie jakiś ślad. :)