Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X
Uwaga! Blog nieaktualny. Stare teksty można czytać, jeśli kogoś interesują, ale po nowości zapraszam tu: poppapraniec.blogspot.com

30 lipca 2017

Każdy, kto poznaje ten sekret, ginie

Zbigniew Zborowski „Skaza”, Znak Literanova, Kraków 2017

Zagłębienie tuż pod potylicą. Najsłabiej osłonięty mięśniami punkt kręgosłupa szyjnego. Nawet lekkie uderzenie ostrym przedmiotem w to miejsce przerywa rdzeń kręgowy i powoduje śmierć. Tak zginęła młoda kobieta. Tak zabić mógł tylko fachowiec. Śledztwo przejmuje Bartosz Konecki – gliniarz, który przeżył załamanie, prawie wyleciał z policji i nie kontroluje agresji. Właściwie nikt mu nie ufa. Ale tylko on widzi więcej niż inni. Komu zależało na śmierci doktorantki Zakładu Fizyki Jądrowej? I czy to możliwe, że morderstwo ma coś wspólnego z tajemniczym odkryciem przedwojennego polskiego naukowca?

„Skaza” to bardzo dobry kryminał rozpoczynający się trzęsieniem ziemi, a co dzieje się później, wszyscy dobrze wiedzą. Napięcie bardzo powoli, ale ustawicznie wzrasta, coraz bardziej angażując czytelnika w przedstawianą historię, choć trzeba przyznać, że ten przy zawiązywaniu akcji i wprowadzaniu w świat przedstawiony nie jest nadto zafrapowany. Wreszcie jednak przychodzi chwila, kiedy już nie można oderwać się od lektury nawet na moment, tak mocno wciąga skomplikowana opowieść o losach wielu ludzi, krzyżujących się ze sobą na różny sposób. Na sukces kolejnej już książki Zbigniewa Zborowskiego składa się wiele elementów, ale zanim o tym, przyjrzyjmy się sylwetce samego autora.

Zborowski to persona nietuzinkowa. Lubi życie na krawędzi: na granicy pakistańsko-afgańskiej kupił pistolet, który przemycił przez Chiny i Rosję, z Maroka wracał pod pokładem statku przewożącego chemikalia. Był wolontariuszem wydziału genetyki Uniwersytetu w Guadalajarze. Łatwiej byłoby wymienić, czego w życiu nie robił. Pracował jako robotnik leśny w Bieszczadach, przemierzył z plecakiem Indie, Nepal i Pakistan, był wolontariuszem w Meksyku. W 1991 roku zadebiutował w roli dziennikarza. Jako reporter poruszał tematy trudne, m.in. o mafii. Nie żałuje w życiu ani jednej sekundy.

Bardzo podoba mi się, z jaką zgrabnością i dbałością o utrzymanie wszystkiego w ramach logiki prowadzona jest narracja na dwóch płaszczyznach czasowych. Powieść zaczyna się od pozornie nic nieznaczącego eksperymentu. Pozornie, bowiem jak pokazuje dalsza lektura, na tym krótkim, wstępnym przebłysku można osadzić intrygującą historię. Zborowski umiejętnie kreśli wątki poboczne, bacząc jednak, by pomimo szybkiego nawarstwiania się kolejnych z nich, nic nie zgrzytało – choć mnożą się nowe postaci i wydarzenia, wszystko jest ze sobą silnie powiązane, nie ma miejsca nawet na najmniejsze potknięcia logiczne. „Skaza” jest bardzo dobrym przykładem na to, że do stworzenia porywającej historii może posłużyć element pozornie nieinteresujący, pod warunkiem, że ma się bogatą wyobraźnię i ciekawą wizję.

Przypuszczam, bo tylko tyle mogę, że zanim Zborowski zasiadł do pisania tej książki, miał już solidnie przygotowany plan wydarzeń i rzetelnie przeprowadzony research. Wnioskuję tak na podstawie tego, że wraz z rozwojem historii, autor ujawnia tylko niektóre sprawy, tak by postawić przed czytelnikiem i policjantami ze stołecznej komendy policji w Warszawie kolejne pytania, ale nie udzielać na nie przedwczesnej odpowiedzi. Nawet najbystrzejsze umysły nie rozwiążą zagadki morderstw, dopóki nie pozwoli na to przebiegły autor, nieraz wyprowadzający czytelnika w pole, wodzący za nos mylnymi tropami. Choć należy przyznać, że w niektórych przypadkach maskowanie poszlak nie idzie autorowi za dobrze, co pozbawia efektu zaskoczenia w wyliczonych na to chwilach. Ale to sporadyczne przypadki. Co się zaś tyczy researchu – poruszamy się w przeróżnych środowiskach, niemniej jednak ma się wrażenie, że każde z nich narrator zna od podszewki oraz doskonale orientuje się w terminologii czy przepisach, dlatego nie poddajemy w wątpliwość żadnej sceny. Wszystko, co zostaje opisane, odbiorca przyjmuje jako oczywistość, tak przekonująco kreśli wszystkie wydarzenia autor.

I w tym miejscu nie mógłbym przemilczeć kwestii języka, jakim opowiedziano frapującą historię Koneckiego i wielu innych bohaterów, których kontakty splatają się z powodu niewielkiego notatnika z czasów drugiej wojny światowej. Same opisy postaci nie są jakimś szczególnym wyczynem, bo chociaż niektórzy bohaterowie bardzo dokładnie przyglądają się samym sobie w lustrach (chyba ulubiony sposób przedstawienia postaci), w moim przypadku ich wyobrażenia w ogóle nie przypominają tego, co zawarto w powieści. Może gdyby Zborowski obdarzył bohaterów zarezerwowanymi tylko dla nich atrybutami, ci zapisaliby się wyraźniej w pamięci? Za to wydarzenia, a zwłaszcza te dynamiczne, autor opisuje wprost po mistrzowsku. Używa krótkich, urywanych zdań, mnożą się czasowniki, czytelnikowi zaś serce bije coraz szybciej, a na twarzy pojawiają się wypieki. Scena finałowa była dla mnie źródłem tylu emocji, że te schodziły ze mnie przez dość długi czas. Raz akcja wprost gna na złamanie karku, by za chwilę gwałtownie się zatrzymać, pozwalając na wzrastanie napięcia. W pewnym momencie sięga ono zenitu, ale... nie będę więcej o tym mówił, musicie się o tym przekonać sami.

Jedyne o co mam wielki żal do autora, to fakt, że tak niewiele uwagi poświęcił rozwinięciu tematu sonoluminescencji, który tak intrygująco przedstawił na pierwszych stronach „Skazy”. Przyznam, że aż do ostatnich stron czekałem na jakąś zapierającą dech w piersiach sytuację z wykorzystaniem sonoluminescencji, a jej brak pozostawił pewien niedosyt, który koniecznie chciałoby się czymś zapełnić. Zdaję sobie sprawę, że to zjawisko słabo rozumiane nawet w środowisku naukowców, niemniej jednak pierwsze strony tak bardzo rozbudziły moje zainteresowanie tą tematyką, że grzechem było tak skąpe jej poruszenie. Podsumowując, nowa książka Zborowskiego to fascynująca historia rozgrywająca się na dwóch płaszczyznach czasowych, wciągająca świetnie nakreślonym światem i umiejętnie poprowadzoną akcją. Dużo w niej misternie snutych intryg, które na szczęście udało się autorowi utrzymać w ryzach logiki. „Skazie” można zarzucić też kilka wad i poczucie pewnego niedosytu po skończeniu lektury, ale nie ulega wątpliwości, że to tytuł godny uwagi. Polecam!

Oceniam: 7/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za przeczytanie tego tekstu. Mam nadzieję, że pozostawisz po sobie jakiś ślad. :)