Tytuł: ,,Most do Terabithii''
Stron: 235
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania : 2013
Ocena: 9/10
Katherine Paterson jest znaną autorką na całym świecie, uwielbianą przez dzieci i młodzież. W swojej karierze dorobiła się 21 nagród literackich m.in.: nagroda im. Hansa Christiana Andersena czy medal Wilder Laura Ingalls, które otrzymują tylko najlepsi pisarze dla dzieci.
Jesse Aarons, mieszkający na wsi chłopak, poznaje pewnego dnia Leslie Burke. Dziewczyna wprowadza się do sąsiedniego domu, a oni sami zostają przyjaciółmi. Oboje coraz bardziej się do siebie zbliżają i wymyślają magiczną krainę Terabithię. Zostają władcami sekretnego kraju i przysięgają bronić go przed niewidzialnymi olbrzymami i wszelkimi innymi nieprzyjaciółmi. Jedynym sposobem przedostania się do twierdzy jest lina zawieszona na gałęzi wiekowej jabłoni. Pewnego dnia dochodzi do sytuacji, która odmienia wszystko...
Od razu muszę powiedzieć, że bardzo podobała mi się okładka. Autorowi ilustracji za pracę włożoną w ozdobienie strony, należy się wielki plus, gdyż poprzez swoje szkice zachęca do sięgnięcia po książkę. Jest tajemnicza, a spostrzegawczy czytelnik doszuka się ukrytych elementów i symboli. Właśnie grafika spowodowała, że zapragnąłem zagłębić się w stronice „Mostu Terabithii”.
W całym wykonaniu książki drażnił mnie jeden istotny element, a jest nim rozmiar czcionki. Olbrzymie litery czyta się zbyt szybko, co wiąże się z nieustannym przewracaniem kartek. Nie wiem, czy inni mieli takie odczucia, ale mnie doprowadzało to do szału.
Pisarka porusza ciężki temat dla dzieci czy młodzieży, czyli miłość. Główni bohaterowie, dojrzewający, młodzi ludzie, muszą radzić sobie z problemami szkolnymi i domowymi, co dodaje książce naturalności. Warto dodać, że powieść nie jest zmyśloną bajeczką, która nigdy nie mogła się wydarzyć, tylko piękną historią o mocnej i trwałej przyjaźni. Co ciekawe, „Most do Terabithii” nie jest stricte fantastyczną powieścią. Sama autorka przyznała, że została ona napisana na podstawie przeżyć jej syna.
Dzięki lekkiemu stylowi jakim posługuje się pisarka i wciągającej treści, „Most do Terabithii” czyta się lekko. Czasami wręcz nie zauważałem, że przebrnąłem już przez znaczną część powieści. Dzięki językowi, a przede wszystkim dzięki fabule, czytelnikowi może towarzyszyć huśtawka nastrojów. Raz śmiejemy się rozpuku, lecz w końcu sytuacja zmienia się, a tym samym nasze emocje. Zalewamy się strumieniami łez, które, choć próbujemy je zatrzymać, to i tak spływają powoli po naszej twarzy.
Myślę, że każdy się ze mną zgodzi, że powstają książki, których treść po jakimś czasie ulatnia się z głowy. Jednak istnieją też takie, o których pamiętamy przez bardzo długi czas. Dzięki mądrym radom i porywającej treści, tę powieść będę pamiętał długo i na pewno kiedyś do niej wrócę.
Na podstawie książki stworzono adaptację filmową, nad którą pracowali producenci ,,Opowieści z Narnii'' i montażyści ,,Władcy Pierścieni''. Dlatego gorąco zapraszam do obejrzenia filmu, gdyż naprawdę warto. Lecz pamiętajcie - najpierw trzeba przeczytać książkę.
Być może dorosły odbiorca uzna „Most do Terabithii” za nieco nudną i nieciekawą pozycję, ale młodzież, a przede wszystkim dzieci, na pewno nie zawiodą się na znakomitym dziele Katherine Paterson.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Chciałbym serdecznie podziękować Zuzie B. z Recenzji Nadine która pomogła mi w stworzeniu tej recenzji. :]
Oglądałam film dawno temu. Książkę muszę przeczytać, bo uwielbiam takie historie. Nie ważne, że może za stara na nie jestem :)
OdpowiedzUsuńPolecam i mam nadzieję, że się spodoba ;)
UsuńUwielbiam tę książkę! Ale pamiętam, że film jakoś bardziej mi się podobał. Oj, jak dawno to było. Muszę sobie odświeżyć pamięć, mam tę książkę jeszcze gdzieś na dolnych półkach :)
OdpowiedzUsuńOglądałem film, potem przeczytałem książkę i choć było to bardzo dawno temu, to pamiętam, że mi się spodobała. Nie uważam, żeby dorośli mogli uznać to za nieciekawą historię, bo jest ona chyba bardziej uniwersalna :)
OdpowiedzUsuńA czy tylko ja pod koniec ryczałem jak idiota? :D
UsuńJa też płakałam - pierwszy raz, nie licząc wiedźmina :D
UsuńPamiętam film, o książce dowiedziałam się chyba rok temu. Ekranizację oglądałam kilkanaście razy będąc dzieckiem, więc nie za bardzo pamiętam wszystkie fakty i wątki, a super byłoby sobie to odświeżyć! Tym razem chyba najpierw przeczytam, później obejrzę i zobaczę jak to jest z tym odwzorowaniem na lekturze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i obserwuję!
mianigralibro.blogspot.com
Dziękuję za obserwację ;)
UsuńCzytałam tę książkę jakieś 2-3 lata temu. Była to jedna z nielicznych pozycji, która wycisnęła ze mnie łzy. Do dzisiaj wspominam ją jako miłą, ciepłą, wzruszającą powieść :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam + obserwuję! ;]
Zapraszam do siebie C:
Ciekawa recenzja. Kto wie, może kiedyś i ja przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńhttp://po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com/
Widziałam film, niestety nie miałam jeszcze okazji przeczytać książki, ale chciałabym zrobić to jak najszybciej. Przy okazji zapraszam na mojego bloga http://booksforimaginationblog.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń