Autor: Adam Skwierczyński
Tytuł: Mesjasz
Stron: 256
Wydawca: Novae res
Wydane: 2014r.
Znacie Paula Coelho? To dobrze. Zapewne wiecie, że ten pan ma tyle samo fanów co i wrogów. Niektórzy wyśmiewają jego mądrości, inni zaś są nimi zachwyceni. Podobną do niego postacią jest Adam Skwierczyński, do którego twórczości jestem nastawiony negatywnie.
Rok 1928, Nowy Jork, Stany Zjednoczone.
W zimowy wieczór siedmiu mężczyzn spotyka się na Manhattanie. Finansista, kolporter, urzędnik, chemik, agent i dwóch bankierów na zawsze rozprawią się z krzywdą i niesprawiedliwością, która dotyka naród wybrany i powiodą ich do ziemi obiecanej. W zaciszu czterech ścian uknują plan, który ostatecznie zmieni losy świata, a im samym otworzy drogę do nieśmiertelności.
O autorze tej książki wiem niewiele. Tak naprawdę to o Adamie Skwierczyńskim nie wiem nic. Zgaduję jednak, iż jest to młody, dwudziestokilkuletni mężczyzna ubóstwiający Paula Coelho. Może nawet interesuje się biblią. A może to jest ksiądz? Nie wiem, nie będę zgadywał.
Zacznijmy od plusów tej książki. Okładka jest cudowna. Współgrające ze sobą kolory, ciekawy tytuł i intrygujący opis na pewno wzbudziły ciekawość niejednego czytelnika. To tyle.
Ostatnimi czasy odwiedzałem bloga, jakiejś dziewczyny. Wstyd się przyznawać, ale niestety nie pamiętam jak nazywa się autorka i jej blog. Pamiętam jednak, iż stwierdziła, że powieści obyczajowe naszych rodaków stały się dla niej synonimem kiczu i nudy. Za dużo książek obyczajowych nie czytam, bo było ich chyba tylko pięć. Niestety muszę powiedzieć, że ta młoda dziewczyna miała rację.
Nie pojęty jest dla mnie cel napisania tej książki. Może to dlatego, że nawet jej nie dokończyłem. Przez dwie godziny zmuszałem się do czytania pozycji. W końcu nie wytrzymałem i rzuciłem nią w kąt. Od bardzo dawna nie czytałem czegoś podobnego.
Autor chyba chciał napisać powieść, dzięki której ludzie zaczęliby rozmyślać nad słowami i przykazaniami Stworzyciela. Może chciał napisać książkę, która zmusiłaby nas do refleksji nad życiem. Jego sensem i kruchością. No cóż, jak dla mnie pomysł nie wypalił, bo treść kojarzy mi się z jakimś kiepskim filozofem, który chciał podzielić się ze światem swoim bełkotem.
Książki nie polecam nikomu. Lepiej nie tracić czasu i miłości do książek. Zdaję sobie sprawę z tego, że użyłem słów bardzo mocnych, ale muszę być z Wami szczery.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Novae res.
Przynajmniej wiem, co omijać^^
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc ja też nie trawię powieści obyczajowych, z którymi kojarzą mi się głownie polskie pisarki. Po prostu nie trawię.
Jej, spojrzałam na okładkę i pomyślałam: "jaką treść może skrywać taka ciekawa oprawa?" Teraz wiem już, że nijaką. Szkoda.
OdpowiedzUsuńZastanowię się :))
OdpowiedzUsuńA ja lubię polską literaturę obyczajową: Ewę Nowak, Rafała Kosika, Małgorzatę Gutowską-Adamczyk, Małgorzatę Musierowicz... polscy pisarze potrafią pisać dobre obyczajówki, ale niestety często trafia się na takie pozycje jak powyższa. Okładka przyciągała mnie do tej książki, dzięki Ci, że uchroniłeś mnie przed nią:) Teraz będę omijać ją szerokim łukiem;)
OdpowiedzUsuńEwa Nowak pisze książki trochę podchodzące pod psychologiczne, przy okazji pokazuje jak wyjść z ciężkich sytuacji życiowych, dlatego też tak bardzo lubię jej książki. Małgorzatę Musierowicz znowu uwielbiam za humor! ;)
UsuńA ja o autorze nie słyszałam :)
OdpowiedzUsuńTeraz się to jednak zmieniło i może przeczytam tę książkę.
Musierowicz-nie, nie, nie, nie, nie, nie....
Ani pomysł na książkę, ani wykonanie nie przekonuje mnie.
OdpowiedzUsuńSkoro mówisz, żeby nie tracić czasu - to nie będę :]
OdpowiedzUsuńA Coelho znam i kiedyś nawet lubiłam :P
hmm no to dziękujemy za szczerość.! W ogóle to pierwsze słyszę o tej książce, alle teraz nawet gdybym ją gdzieś zobaczyła to nie sięgnęłabym po nią. Po przeczytaniu Twojej recenzji, już wiem, że to nie moje klimaty /
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://recenzje-sophie.blogspot.com
A ja, paradoksalnie, czuję się zachęcona :D Chciałabym na własnej skórze przekonać się, czy była naprawdę aż tak okropna, czy też moja opinia odbiegałaby od Twojej :P
OdpowiedzUsuńTaka ciekawa okładka, a środek taki marny...Czytałam tę książkę, jednak tak jak Ty wmusiłam w siebie "może połowę" i odłożyłam ją na półkę, nie mogąc doczytać do końca... Nie trafił do mnie ten jego "bełkot", choć trzeba przyznać, że pomysł nie był zły...tylko jego realizacja nie wypaliła! Nie wywołała ta książka takich reakcji, jakie autor chciał uzyskać. Ani nie sprowadziła do refleksji, ani nic...Naprawdę nie polecam. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOptymisto, koniecznie sięgnij po wczesną prozę, którą popełnił Daniel Odija. Nie będziesz żałował. Obyczajówka najwyższych lotów.
OdpowiedzUsuńmiałam okazję przeczytać tę książkę, ale zrezygnowałam i widzę, że zrobiłam bardzo dobrze
OdpowiedzUsuń