Malinowski Łukasz, "Skald. Kowal słów, t. 1", Erica, Warszawa 2014
Europa Wschodnia, X wiek. Waregowie łupią morskie wybrzeża i zapuszczają się daleko w głąb lądu, gdzie władają rzecznymi trasami handlowymi. To wspaniały czas dla najemników z Północy. Takich jak Ainar Skald, który nie tylko dobrze rąbie mieczem ale jest kowalem słów sprawnym w strof składaniu. Po wydarzeniach opisanych w Karmicielu kruków, Ainar Skald staje się banitą na całej Północy. Schronienia szuka na Wschodzie, na krańcach znanego mu świata, ufając, że tam kłopoty go nie znajdą. Gdy na swojej drodze spotyka olbrzymiego murzyna Alego Czarnego Berserka, który stara się pozbyć swojego gniewu oraz szalonego Haukrhedina, który wierzy, iż w jego głowie mieszka człowiek i jastrząb, Ainar szybko przekonuje się, że jego problemy dopiero się zaczynają.
Łukasz Malinowski jest absolwentem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Specjalista od historii średniowiecznej Skandynawii, znawca etosu wikińskiego. Publikował już na łamach czasopism. Jego debiut, "Karmiciel kruków", ukazał się na rynku w roku dwa tysiące trzynastym. Był to początek historii Ainara, którą rozplanował już na kilka tomów.
"Kowal słów" to książka, w której poziom często ulega zachwianiu, raz wędrując w górę, innym razem diametralnie spadając. Przede wszystkim różnice tę widać w stylu autora oraz dialogach bohaterów. Raz Ainar wysławia się niemal patetycznie, by w następnej kwestii zaskoczyć czytelnika kolejnym prostackim żartem. Początkowo te wahania wywołują zniechęcenie do głównego bohatera, co, na szczęście, zmienia się z każdą kolejną przeczytaną stroną. Szybkie zniechęcenie do "Kowala słów" wywołuje też natłok informacji, z którymi musimy się zmierzyć na pierwszych kilkudziesięciu stronach powieści. Ciągłe wertowanie "Słowniczka..." zamieszczonego na końcu książki budzi irytację. Pomimo tego warto zachować anielską cierpliwość dla pierwszych stron, bo ni stąd, ni zowąd nieporadna twórczość zaczyna nabierać sensu, a czytelnik przystosowuje się do fantastycznego świata wykreowanego przez Malinowskiego.
Gdy przychodzi ta "lepsza część", autorowi nie można niemal nic zarzucić. Szczególnie intrygują barwne opisy średniowiecznego świata. Z równą dokładnością Malinowski maluje słowami krajobrazy, ludzi, ich osady, środowisko naturalne i zdecydowanie najlepszy element powieści - świat fantastyczny. Każde miejsce czy postać związana właśnie z tą imaginacją opisywana jest w szczegółach, tak, by czytelnik nie miał żadnej trudności z "wejściem" w świat Ainara. Wydarzenia, prócz wątków magicznych, skonstruowane były w sposób logiczny, powiązane ze sobą ciekawie poprowadzonym łańcuchem przyczynowo-skutkowym. Autor nakreślił fabułę w sposób godny pochwalenia, inni debiutanci mogą brać z niego przykład. Jedynym minusem, który przywarł do całej historii, jest, wcześniej już poruszony, natłok wiedzy spływający na czytelnika. Jasne, dobrze jest znać historię postaci, które przewijają się w akcji, ale bez przesady!
"Kowal słów" jak dla mnie jest niespotykanym zjawiskiem, jeśli chodzi o jego szatę graficzną. Rozkoszować się okładką, mógłbym bez końca. Jest w niej coś takiego, co nie pozwala nawet na moment oderwać od niej wzroku. Jestem raczej pożeraczem historii kryminalnych, toteż irracjonalność i fantastyka są mi nie po drodze. Jednakże Łukaszowi Malinowskiemu udało się napisać książkę, która mnie porwała. Nie jest ona pozbawiona wad, sprawiających, że przyjemność z czytania jest nieco mniejsza, niemniej jednak "Kowala słów" mógłbym polecić każdemu, niezależnie od tego czy lubi powieści z tego gatunku, czy też nie. Jeżeli fantastyka jest Waszym chlebem powszednim - czytajcie. Jeśli nie, to też czytajcie. Polecam!
Ocena: 6,5/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Erica.
Może kiedyś sięgnę jak gdzieś znajdę, ale jednak nie będę szukać na siłę;)
OdpowiedzUsuńO, spodziewałam się wyższej oceny po tym tekście! A jednak tylko 6,5. No, mi by chyba ta książka podpasowała bardziej ;D
OdpowiedzUsuńJa czytałam poprzednią część: Karmiciela Kruków i miałam podobne odczucia tzn. z jednej strony sama historia wciąga, z drugiej często irytuje. Ale jednocześnie nie jest najgorzej
OdpowiedzUsuńFantastyka jest jak najbardziej dla mnie :)
OdpowiedzUsuń