Autor: Joanna Bator
Tytuł: Ciemno, prawie noc
Wydawca: Znak
Reporterka Alicja Tabor wraca do Wałbrzycha, miasta swojego dzieciństwa. Osiada w pustym poniemieckim domu, z którego przed laty wyruszyła w świat. Dowiaduje się, że od kilku miesięcy w Wałbrzychu znikają dzieci, a mieszkańcy zachowują się dziwnie. Rośnie niezadowolenie, częstsze są akty przemocy wobec zwierząt, w końcu pojawia się prorok, Jan Kołek, do którego przemówiła wałbrzyska Matka Boska Bolesna. Alicja ma zrobić reportaż o zaginionej trójce dzieci, ale jej powrót do Wałbrzycha jest także powrotem do dramatów własnej rodziny: śmierci rodziców, samobójstwa pięknej starszej siostry, zafascynowanej wałbrzyską legendą księżnej Daisy i zamku Książ. Wyjaśnianiu tajemnicy Andżeliki, Patryka i Kalinki towarzyszy więc odkrywanie tajemnic z przeszłości Alicji.
Zacznę od bohaterów, którzy w tej powieści zrobili na mnie największe wrażenie. Joanna Bator nie pozwoliła na to, by którykolwiek z nich prezentował się nijako - nie ma tu miejsca na takie słowo. Spotykamy się z wyrazistymi, ciekawie skonstruowanymi osobowościami, co lepsze każda z nich niesie ze sobą ciężki bagaż wspomnień, więc nieuniknione jest to, że ich historię z przeszłości również będzie na dane poznać. Szczególną sympatię zaskarbiła sobie u mnie główna bohaterka, głównie dzięki temu, że otworzyła ona przede mną swoje wnętrze, pozwalając na to, żebym ja również mógł poznać gryzące ją problemy, niepewności i domysły.
Muszę przyznać, że były momenty, w których "Ciemno, prawie noc" wywołało u mnie gęsią skórkę i przerażenie. Autorce należą się ogromne brawa za skonstruowanie tak wciągającej, mrocznej i jednocześnie tajemniczej fabuły. Wydarzenia, których jesteśmy świadkami wywołują w nas ogrom różnych emocji. Zniesmaczenie, strach, obrzydzenie, przerażenie, smutek, niepewność, głównie są to emocje negatywne. Wszystko dlatego, że i historia nie jest optymistyczna - brutalna prawda, z która przychodzi nam się mierzyć nieraz wręcz zaskakuje nas swoją brutalnością. "Ciemno, prawie noc" to rzeczywiście książka opanowana przez mroczne historie i ciemne, niemal jak noc tajemnice.
Język jakim opowiedziana jest ta wstrząsająca historia to... majstersztyk. Ciężko wyszukać mi inne określenie, które równie dobrze oddawałoby to niecodzienne zjawisko. Czytając "Ciemno, prawie noc" czułem się jak przedszkolak czytający wypracowanie genialnego licealisty. Nie chodzi mi o to, że niewiele z tego wszystkiego zrozumiałem - mam na myśli fakt, że Joanna Bator w sposób zadziwiający układa pojedyncze słowa w zdania budzące zachwyt. Rzadko kiedy zdarza mi się tak zachwycać warstwą językową, jednakże pominięcie niebywałego talentu autorki w tej dziedzinie byłoby mi nigdy nie wybaczone. Coś cudownego.
Powieść momentami może się wydawać bardzo brutalna. Przynajmniej takie odczucia podczas lektury towarzyszyły mi. Jednakże po krótkim zastanowieniu dochodzi się do zatrważającego odkrycia - autorka nie opisuje nic innego jak rzeczywistość. Być może wyolbrzymiam, ale nim o tym zadecydujecie powinniście lepiej poznać tę pozycję. Media zewsząd atakują nas nazwiskami autorów, których koniecznie powinniśmy przeczytać, dlatego że są to lekkie powieści beletrystyczne. Niestety, zaraz po skończeniu tych wychwalanych powieści nie pamiętamy, o czym w ogóle były. Całkiem inaczej jest w przypadku Joanny Bator. Po zamknięciu tej książki w naszej głowie jeszcze przez długi czas kotłowały będą się przeróżne myśli. Myślę, że o to właśnie chodzi w dobrych książkach - trzeba zmusić czytelnika do myślenia. Autorce udało się to jak najbardziej, dlatego gorąco zachęcam Was wszystkich do przeczytania "Ciemno, prawie noc".
Zacznę od bohaterów, którzy w tej powieści zrobili na mnie największe wrażenie. Joanna Bator nie pozwoliła na to, by którykolwiek z nich prezentował się nijako - nie ma tu miejsca na takie słowo. Spotykamy się z wyrazistymi, ciekawie skonstruowanymi osobowościami, co lepsze każda z nich niesie ze sobą ciężki bagaż wspomnień, więc nieuniknione jest to, że ich historię z przeszłości również będzie na dane poznać. Szczególną sympatię zaskarbiła sobie u mnie główna bohaterka, głównie dzięki temu, że otworzyła ona przede mną swoje wnętrze, pozwalając na to, żebym ja również mógł poznać gryzące ją problemy, niepewności i domysły.
Muszę przyznać, że były momenty, w których "Ciemno, prawie noc" wywołało u mnie gęsią skórkę i przerażenie. Autorce należą się ogromne brawa za skonstruowanie tak wciągającej, mrocznej i jednocześnie tajemniczej fabuły. Wydarzenia, których jesteśmy świadkami wywołują w nas ogrom różnych emocji. Zniesmaczenie, strach, obrzydzenie, przerażenie, smutek, niepewność, głównie są to emocje negatywne. Wszystko dlatego, że i historia nie jest optymistyczna - brutalna prawda, z która przychodzi nam się mierzyć nieraz wręcz zaskakuje nas swoją brutalnością. "Ciemno, prawie noc" to rzeczywiście książka opanowana przez mroczne historie i ciemne, niemal jak noc tajemnice.
"Ciało pamięta rzeczy, które wydają się zapomniane."
Język jakim opowiedziana jest ta wstrząsająca historia to... majstersztyk. Ciężko wyszukać mi inne określenie, które równie dobrze oddawałoby to niecodzienne zjawisko. Czytając "Ciemno, prawie noc" czułem się jak przedszkolak czytający wypracowanie genialnego licealisty. Nie chodzi mi o to, że niewiele z tego wszystkiego zrozumiałem - mam na myśli fakt, że Joanna Bator w sposób zadziwiający układa pojedyncze słowa w zdania budzące zachwyt. Rzadko kiedy zdarza mi się tak zachwycać warstwą językową, jednakże pominięcie niebywałego talentu autorki w tej dziedzinie byłoby mi nigdy nie wybaczone. Coś cudownego.
Powieść momentami może się wydawać bardzo brutalna. Przynajmniej takie odczucia podczas lektury towarzyszyły mi. Jednakże po krótkim zastanowieniu dochodzi się do zatrważającego odkrycia - autorka nie opisuje nic innego jak rzeczywistość. Być może wyolbrzymiam, ale nim o tym zadecydujecie powinniście lepiej poznać tę pozycję. Media zewsząd atakują nas nazwiskami autorów, których koniecznie powinniśmy przeczytać, dlatego że są to lekkie powieści beletrystyczne. Niestety, zaraz po skończeniu tych wychwalanych powieści nie pamiętamy, o czym w ogóle były. Całkiem inaczej jest w przypadku Joanny Bator. Po zamknięciu tej książki w naszej głowie jeszcze przez długi czas kotłowały będą się przeróżne myśli. Myślę, że o to właśnie chodzi w dobrych książkach - trzeba zmusić czytelnika do myślenia. Autorce udało się to jak najbardziej, dlatego gorąco zachęcam Was wszystkich do przeczytania "Ciemno, prawie noc".
Oceniam: 8/10
Za książkę dziękuję Księgarni Bonito.
Nie, to raczej ksiażka nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńhttp://pizama-w-koty.blogspot.com/
Nazwisko Bator gdzieś mi się kiedyś obiło o uszy, jednak nigdy nie miałam okazji zapoznać się z twórczością tej autorki. Gdy jeszcze długo po zamknięciu książki, ciągle o niej rozmyślamy, świadczy to o tym, że warto ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się klimat, dawno nie czytałam tak niepokojącej książki, a to w tej wyczuwam. Poetycki język jak najbardziej interesuje. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Czytałam, ale nie zachwyciła mnie aż tak bardzo. Mimo to uważam ją za dobrą powieść ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki tej autorki, ale muszę to zmienić. Koniecznie.
OdpowiedzUsuńPozycja wydaje się całkiem interesująca, a skoro tak ją wychwalasz... To chyba faktycznie warto po nią sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie w czerwcu zakupiłam 2 książki Pani Joanny, głównie z myślą o moim autorskim wyzwaniu "JOANNA" ale teraz tym barzie do nich zasiądę. Dziękuję
OdpowiedzUsuńGęsia skórka? Coś dla mnie!
OdpowiedzUsuńNie znoszę mrocznych historii, nie znoszę się bać i odczuwać tych wszystkich emocji, o których piszesz. Preferuję zupełnie inne klimaty, chyba przez wzgląd na swoją wrażliwość emocjonalną. Niemniej - nie zapomnę o tym tytule i jeszcze się nad nim zastanowię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry
Twoja recenzja mnie zachwyciła. Uwielbiam takich bohaterów i mroczną atmosferę. Koniecznie musze przeczytać. Moja wykładowczyni antropologii też gorąco polecała Bator, więc teraz mam podwójną chęć.
OdpowiedzUsuńChmm.. nie jestem przekonana co do tej książki ale czytałam kiedyś coś o podobnej tematyce "Kobieta bez twarzy". Pięknie napisana natomiast recenzja :)
OdpowiedzUsuńhttp://kochamczytack.blogspot.com
Wypożyczyłam ją z biblioteki, ale przyznam, że nie mam do niej jakoś przekonania - to znaczy ciężko mi się za nią zabrać, a termin oddania się zbliża. Z drugiej strony, gdy czytam Twoją recenzję to czuję, że jest w tej książce tyle, że warto ten początkowy opór przełamać.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tej książki.Poszukam jej :-)
OdpowiedzUsuń